Następny dzień, kolejny, na który spoglądałam nad wyraz obojętnie. Całkowite zaprzeczenie Zuźki, ona była pobudzona i szczęśliwa. Przyłapywałam ją również na obserwowaniu mnie, co było dosyć dziwne. Jedna nie zagłębiałam się w to, bo po co? Jakoś przeżyłam ten dzień...jakoś.
Wieczorem zrobiłam to co zwykle, już się nawet nie przebierałam, jak szybko weszłam, tak wyszłam razem z gitarą.
*oczami Harry'ego*
DO LOU:
WESZŁA NA DACH, BĄDŹCIE GOTOWI, DAM WAM ZNAĆ.
DOSTARCZONO!
Schowała twarz w dłoniach, znów obserwowałem, jak płacze...przeze mnie, niedługo to zmienie. Kiedy się uspokoiła wzięła instrument do ręki i zaczęła grać ,,Never gonna be alone", to usłyszałem pierwszy raz ją spotykając, oczywiście jak zwykle moja ciocia, pracująca tutaj, zostawiła mi otwarte tylne drzwi, bym mógł w tajemnicy przebywać na dach, ale wtedy wszystko potoczyło się inaczej, pierwszy raz nie byłem sam... I już nigdy nie chce być. Teraz, albo nigdy! Odłożyła gitarę.
DO LOU:
TERAZ CHŁOPAKI!
DOSTARCZONO!
*oczami Klaudii*
Do moich uszu dobiegły dźwięki gitary, zdziwiłam się, ale były coraz bardziej wyraźne, to był początek...,,Torn" I wtedy na dachu budynku naprzeciw pojawił się Liam...
I thought I saw a girl brought to life.
She was warm, she came around, like she was dignified.
She showed me what it was cry
And yo are this girl I adore ( zaśpiewał ze zmienionym tekstem)
You are see to know
See to care
What your heart is for
And I knowed yo four days ago
Na przeciwnym dach byli wszyscy członkowie One Direction, oprócz Harry'ego.
There's nothing left, I used to cry
Usłyszałam za sobą ten męski, lekko ochrypnięty głos, za którym tęskniłam przez te dwa cholerne dni.
My conversation has run dry
That's what's going on
Nothing's fine, I'm torn
Śpiewał do mnie, a w oczach miał łzy. W refrenie chłopaki posłużyli mu za chór, wtedy zaczęło lekko padać, ale im został już tylko ostatni wers piosenki.
I know I'm little late
But I'm already torn...torn.
Rozpadało się na dobre, stałam pośród strug deszczu, patrząc na spoglądającego błagalnym wzrokiem Harry'ego/
- Chodź tu - wyszeptałam. Od razu podbiegł do mnie uradowany i namiętnie pocałował obracając wokół własnej osi. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. kiedy mnie już postawił, znów posmutniał.
- Przepraszam, że cię wtedy zostawiłem, gdybym mógł tylko cofnąć czas, nigdy bym tak nie postąpił, to wszystko moja wina, nie chciałem dopuścić do siebie miłości. Teraz pragnę tylko, żebyś mi wybaczyła...Kocham
Cię. Zamilkł i czekał na moją reakcje. Złapałam jego twarz w obie dłonie i powiedziałam tylko: ,,You never gonna be alone", to wystarczyło. Kolejny raz wziął mnie na ręce i zaczął obracać uradowany. Niestety poślizgnął się i oboje wylądowaliśmy na ziemi, wciąż się śmiejąc. Wtedy on nachylił się nade mną.
- Nie byłaś sama wczoraj. Siedziałem za tym starym wentylatorem. - Wskazał ręką w tamtą stronę. - Obiecałem, że będę tu co noc. - nie mogłam pohamować euforii. Pocałowałam go, chcąc przekazać m całą tą miłość i szczęście, które przejęły nade mną kontrole.
- Chodź. - Wstałam łapiąc go za rękę. - Musisz poznać moje Lwy, oczywiście chłopaki też mają zaproszenie!
- Wiesz, Lou już chyba mało brakuje do szczęścia, wczoraj poznał tu pewną dziewczynę...
Tak blisko do
Zuźki, a on poznał jakąś dziewczynę?!?! - pomyślałam, jednak słuchałam dalej słów Hazzy.
- Jest ładna.
To może być Zuźka.
- Zna angielski.
Kolejny powód, żeby to była Zuźka.
- Ma szatynowe loki.
Zaraz, zaraz...
- I pochodzi z Polski!
Oczywiście!
- Poznał Zuzę?!?! O Jezu, to takie...niesamowite! - Ucieszyłam się.
- Wiem, tak samo, jak my. - Spojrzał na mnie z takim uczuciem, rozpływałam się pod wpływem tego zniewalającego wzroku.
- Harry - zawahałam się, ale tylko przez chwile - Ja
też Cię kocham. - Jego oczy zaiskrzyły i nad nim również zaczęło panować nieskończone szczęście. Zaczął skakać i śmiać się wniebogłosy, robił aniołki w kałużach, turlał się po podłożu, cały czas szczerząc się jak idiota. Potem wstał i zaczął wrzeszczeć, ile sił w płucach:
- ZAKOCHAŁEM SIĘ! I ONA TEŻ MNIE KOCHA! SŁYSZYCIE?! ZAKOCHAŁEM SIĘ!
- Harry, wariacie, chodź już.
- Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, jaki jestem teraz szczęśliwy, teraz, z tobą. - Znów złożył na mych ustach czuły pocałunek, a następnie ruszyliśmy na dół.
Chłopaki świetnie się z nami dogadywali. Louis i Zuza opowiedzieli nam historię wczorajszego spotkania oraz oświadczyli, że są razem! Cyśka dopadła Liam'a, Han Zayn'a a Emila Niall'a, ale to już są trzy całkiem inne historię. My z Harry'm przyglądaliśmy się im z boku ciesząc się nawzajem swoją obecnością.
Chłopcy towarzyszyli nam przez wszystkie dni pobytu w Londynie, niestety, mimo świetnie spędzonego czasu, musiałyśmy wracać. To właśnie było najgorsze. Po co dawać ludziom szczęście, jeśli się je potem brutalnie zabiera?
- Harry, ja nie chcę cię zostawiać. - Wtuliłam się w niego w niego wdychając zapach jego perfum.
- Nie martw się, wrócisz tu. - Odpowiedział przyciskając mnie mocniej do siebie.
Ale, ale jak, kiedy? Harry, ja wracam do Polski. Mówiłam przez łzy. Wtedy on odsunął mnie od siebie i wręczył zamkniętą kopertę. Zauważyłam, że dziewczyny dostały takie same prezenty. Otworzyłam ją, a następnie z poważnym wyraz twarzy zaczęłam czytać. Jednak kiedy doszłam so końca rozpromieniłam się. Chłopaki wręczyli nam...stypendia do liceum w Londynie!
- Ale...Jak ty to...- Zaczęłam zdziwiona.
- Ma się ten urok osobisty. - Puścił mi oczko nie kryjąc samozadowolenia.
- Ale Sylwia, nie wiem, czy ona się zgodzi...
- To już załatwione, byłem u niej wczoraj razem z dyrektorem liceum, do którego będziesz uczęszczać i tłumaczem. Zgodziła się, łatwiej ci będzie dostać się na medycynę, to jest specjalna szkoła o profilu naukowym. A mieszkać będziecie razem z nami w kompleksie. Na razie we trzy, a kiedy Emilka i Han skończą gimnazjum również do nas dołączą. I co, zadowolona? - Nie mogłam nic z siebie wydusić, rzuciłam mu się na szyję i powiedziałam tylko:
- Wytrzymasz te 3,5 miesiąca?
- Będzie ciężko, ale jakoś dam radę. - Pocałował mnie w nos i ostatni raz przytulił.
W autobusie rozmyślałam, jak wielkie szczęście mnie spotkało, że teraz wszystko zacznie się od od nowa, w stolicy Anglii, w cudownym Londynie. Z nową miłością, starymi przyjaciółkami. Jakoś się ułoży, ZAWSZE jakoś się układa.
KONIEC!