Cause trying not to love you
Only goes so far...
Grałam tylko Nickelback, ale oprócz ,,Never gonna be alone", gdyż ta piosenka wiązała się z pierwszym spotkaniem Hazzy. Tak wspaniałe, a zarazem tak bolesne wspomnienie. Kolejna łza spłynęła mi po policzku, jednak tylko pociągnęłam nosem i szybko starłam ją rękawem. Znów chciałam coś zagrać, ale byłam zbyt roztrzęsiona, więc odłożyłam gitarę i schowałam twarz w dłoniach. Nie musiałam nad sobą panować, więc dawałam upust emocją przez głośny szloch, przecież nikt mnie nie słyszał...
*oczami Harry'ego*
Co ja najlepszego wyrabiam?! Naprawdę jestem tak bezduszny? Siedziałem za tym cholernym wentylatorem i przysłuchiwałem się wszystkiemu, przecież obiecałem, że będę na tym dachu co noc. Siedząc i słuchając jak gra, tylko upewniałem się co do moich uczuć do niej. Więc dlaczego nie poszedłem jej przeprosić, nie rzuciłem się w jej ramiona, nie błagałem o wybaczenie, dlaczego? Proste, bałem się, jestem słaby, nie na tyle silny, by spojrzeć w jej załzawione, zawiedzione oczy...Jednak wciąż duże, brązowe i piękne. Zakochałem się od razu. Teraz zrozumiałem, że ja po prostu nie dopuszczałem do siebie miłości, gdyż od raz bałem się odrzucenia, porażki. Skończony idiota! Los dał mi szansę, a ja ją po prostu zmarnowałem...Muszę to naprawić, słuchając jak ona rozpacza szepcząc moje imię serce mi pęka na miliony kawałeczków...Ale przecież mogę to zmienić! Wystarczy dobrze to rozegrać, jeśli Louis się sprawdzi, wszystko powinno być dobrze.
*oczami Louis'a*
- Harry ma problem = Louis pomaga, pfff...ja zawsze, ten skołtuniony dzieciak nie potrafi sam naprawić problemu, a rozwiązanie wybiera (choć spektakularne) cholernie zawiłe i trudne. Cały Styles... Lou, to proste, znajdź jej koleżanki, proszę...Jedno błagalne spojrzenie tych zielonych oczu a ja wymiękam, oczywiście! Znajdź je, to proste, jasne! Tylko, że budynek jest dość duży i mieszka w nim masa osób, ale nie, to łatwe, dasz rade, wierze w ciebie, uffff...cały Harruś. - Kląłem na chłopaka pod nosem przemierzając korytarze w poszukiwaniu 5 dziewczyn, których znałem jedynie imiona. - Mam je zacząć wołać czy co?! Przecież w życiu ich tak po prostu nie znajdę. - Miałem coraz większe wątpliwości, rozmyślając skręciłem w prawo i...oniemiałem. Oczywiście z wrażenia, na widok pewnej dziewczyny, ale nie jakiejś przypadkowej! Raczej...nietuzinkowej. Siedziała pod ścianą z książką Stephan'a King'a ,,Cujo". Na twarz opadały jej kosmyki szatynowych loków. Wyglądała tak niewinnie i słodko, miała na sobie jakiś duży sweter, który na niej wisiał, miałem ochotę ją,,,schrupać! ( Wiem, gadam jak Niall, ale myślę, że chłopak się nie obrazi.) Nie widziała mnie, więc podszedłem bliżej. Chciałem to zrobić subtelnie, ale mi nie wyszło bo potknąłem się o urządzenie di czyszczenia butów. Wyrwałem tym piękną nieznajomą z transu. Podniosła na mnie zdziwiony wzrok, a ja, chcąc się wytłumaczyć, po raz drugi potknąłem się, tym razem przez swoją niezdarność bo o własne nogi i wylądowałem na jej kolanach. Zrobiłem się cały czerwony, a dziewczyna zaczęła się śmiać, tak pięknie śmiać...
- Zejdziesz ze mnie? - Spytała wciąż rozbawiona.
_A, no tak_ zagapiłem się zaliczając kolejną wtopę - przepraszam, wynagrodzę ci to, jestem, Louis. - Wyciągnąłem do niej rękę.
- Wiem, ja jestem Zuza.
- Susa...?
-Nie! - Znów zaczęła się śmiać - Zuza.
- Suza...?
- Zuza, Zu-Za - złapała moją twarz w swoje ciepłe, delikatne dłonie i zaczęła ją formować tak, bym mógł wymówić jej imię- Zu...Za! ZUZA! Umiem! - Cieszyłem się z sukcesu.
- Brawo, jestem z ciebie dumna!
- Dzięki, Zu...Z...A! - Nagle coś mi się przypomniało, 5 dziewczyn: Celine, Han, Emilie, Bald (ang. Łysa ;p) i....
- SZUKAŁEM CIĘ! - Krzyknąłem uradowany i porwałem dziewczynę w objęcia.
- Ej, bez przesady, aż tak się nie angażuj. - I....Kolejna wtopa, nie ma co, coś mi dzisiaj nie idzie. - Nie oto mi chodziło, potrzebuję cię, znaczy, my się potrzebujemy, ja Harry i w sumie Klaudia, chociaż jeszcze o tym nie wie, to, co zaraz ci powiem jest ściśle tajne, nikomu ani słowa, jasne?
- Jak słońce, ale o co...- Zatkałem jej usta dłonią, gdyż usłyszałem kroki.
- SSman idzie. - Wyjaśniła szeptem Zuza.
- Gdzie możemy się schować?
- Yyyy....- Zastanawiała się chwilę - chodź - pociągnęła mnie za rękę, - Jest jeden pusty, otwarty pokój. - Ruszyliśmy w stronę wskazaną przez dziewczynę, a ja napisałem Harry'emu, który numer na pomieszczenie.
*oczami Harry'ego*
- Czy ona, często płakała? - Spytałem zawstydzony. Wyjaśniłem Zuzie, o dziwo zrozumiała, ale uświadomiła mi też, jak bardzo skrzywdziłem Klaudię.
- Od kiedy wróciła wczoraj do pokoju.
- Tak jak Harry! - Wyparował Lou. Chciałem się bronić....ale przed czym? To była prawda, zadałem rany również sobie.
- Kiedy chcecie to zrobić? - Zapytała Zuza.
- Pojutrze. - Odpowiedziałem po chwili zastanowienia.
- Czyli ma kolejny dzień zmarnować i przepłakać? - Spytała dziewczyna z wyrzutem.
- To dla mnie nie jest takie proste. - Próbowałem się tłumaczyć.
- Dla niej tym bardziej. - Odparła sucho.
- Dobrze, jutro wieczorem, na dachu, przypilnuj, żeby przyszła.
- Obiecała ci, nie złamie słowa. - No tak, ja też obiecałem, po moim poliku spłynęła łza, dlaczego zachowałem się ta...arogancko? Wciąż nie mogę tego pojąć.
- Dzięki za pomoc, Z...usa. - Uśmiechnąłem się słabo, co Polka odwzajemniła. - Do jutra. - Pożegnałem ją uściskiem dłoni opuszczając pokój a następnie hotel tylnymi drzwiami, pod którymi stał mój samochód. Wsiadłem do środka i rozpłakałem się na dobre czekając na Lou.
omomomomomommoomomomomomomomomomomomomomomomomomomomomomomomom <3
OdpowiedzUsuńWielbie cie <3
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=6wBzR7zhA0g
OdpowiedzUsuńPiosenka idealna do tego albo poprzedniego rozdziału ;D