środa, 31 października 2012

Now is our time- Harry cz. 5

    Nie siedziałam na dachu długo, byłam zbyt wycieńczona ciągłym płaczem, więc nie zwracając na nic uwagi po prostu położyłam się na łóżku i zasnęłam, starając cię nie myśleć o pięknym chłopaku w lokach.
    Następny dzień, kolejny, na który spoglądałam nad wyraz obojętnie. Całkowite zaprzeczenie Zuźki, ona była pobudzona i szczęśliwa. Przyłapywałam ją również na obserwowaniu mnie, co było dosyć dziwne. Jedna nie zagłębiałam się w to, bo po co? Jakoś przeżyłam ten dzień...jakoś.
    Wieczorem zrobiłam to co zwykle, już się nawet nie przebierałam, jak szybko weszłam, tak wyszłam razem z gitarą.
*oczami Harry'ego*
         DO LOU:
   WESZŁA NA DACH, BĄDŹCIE GOTOWI, DAM WAM ZNAĆ.
                                                                                                                
                                                                                                     DOSTARCZONO!

     Schowała twarz w dłoniach, znów obserwowałem, jak płacze...przeze mnie, niedługo to zmienie. Kiedy się uspokoiła wzięła instrument do ręki i zaczęła grać ,,Never gonna be alone", to usłyszałem pierwszy raz ją spotykając, oczywiście jak zwykle moja ciocia, pracująca tutaj, zostawiła mi otwarte tylne drzwi, bym mógł w tajemnicy przebywać na dach, ale wtedy wszystko potoczyło się inaczej, pierwszy raz nie byłem sam... I już nigdy nie chce być. Teraz, albo nigdy! Odłożyła gitarę.
     
         DO LOU:
   TERAZ CHŁOPAKI!

                                                                                                     DOSTARCZONO!

*oczami Klaudii*
    Do moich uszu dobiegły dźwięki gitary, zdziwiłam się, ale były coraz bardziej wyraźne, to był początek...,,Torn" I wtedy na dachu budynku naprzeciw pojawił się Liam...
    I thought I saw a girl brought to life.
   She was warm, she came around, like she was dignified.
   She showed me what it was cry
   And yo are this girl I adore ( zaśpiewał ze zmienionym tekstem)
    You are see to know
   See to care
   What your heart is for
   And I knowed yo four days ago
   
   Na przeciwnym dach byli wszyscy członkowie One Direction, oprócz Harry'ego.
   There's nothing left, I used to cry
   
   Usłyszałam za sobą ten męski, lekko ochrypnięty głos, za którym tęskniłam przez te dwa cholerne dni.
   My conversation has run dry
   That's what's going on
   Nothing's fine, I'm torn
   
   Śpiewał do mnie, a w oczach miał łzy. W refrenie chłopaki posłużyli mu za chór, wtedy zaczęło lekko padać, ale im został już tylko ostatni wers piosenki.
   I know I'm little late
   But I'm already torn...torn.
   
   Rozpadało się na dobre, stałam pośród strug deszczu, patrząc na spoglądającego błagalnym wzrokiem Harry'ego/
- Chodź tu - wyszeptałam. Od razu podbiegł do mnie uradowany i namiętnie pocałował obracając wokół własnej osi. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. kiedy mnie już postawił, znów posmutniał.
- Przepraszam, że cię wtedy zostawiłem, gdybym mógł tylko cofnąć czas, nigdy bym tak nie postąpił, to wszystko moja wina, nie chciałem dopuścić do siebie miłości. Teraz pragnę tylko, żebyś mi wybaczyła...Kocham Cię. Zamilkł i czekał na moją reakcje. Złapałam jego twarz w obie dłonie i powiedziałam tylko: ,,You never gonna be alone", to wystarczyło. Kolejny raz wziął mnie na ręce i zaczął obracać uradowany. Niestety poślizgnął się i oboje wylądowaliśmy na ziemi, wciąż się śmiejąc. Wtedy on nachylił się nade mną.
- Nie byłaś sama wczoraj. Siedziałem za tym starym wentylatorem. - Wskazał ręką w tamtą stronę. - Obiecałem, że będę tu co noc. - nie mogłam pohamować euforii. Pocałowałam go, chcąc przekazać m całą tą miłość i szczęście, które przejęły nade mną kontrole.
- Chodź. - Wstałam łapiąc go za rękę. - Musisz poznać moje Lwy, oczywiście chłopaki też mają zaproszenie!
- Wiesz, Lou już chyba mało brakuje do szczęścia, wczoraj poznał tu pewną dziewczynę...
       Tak blisko do Zuźki, a on poznał jakąś dziewczynę?!?! - pomyślałam, jednak słuchałam dalej słów Hazzy.

- Jest ładna.
        To może być Zuźka.

- Zna angielski.
        Kolejny powód, żeby to była Zuźka.

- Ma szatynowe loki.
         Zaraz, zaraz...

- I pochodzi z Polski!
          Oczywiście!

- Poznał Zuzę?!?! O Jezu, to takie...niesamowite! - Ucieszyłam się.
- Wiem, tak samo, jak my. - Spojrzał na mnie z takim uczuciem, rozpływałam się pod wpływem tego zniewalającego wzroku.
- Harry - zawahałam się, ale tylko przez chwile - Ja też Cię kocham. - Jego oczy zaiskrzyły i nad nim również zaczęło panować nieskończone szczęście. Zaczął skakać i śmiać się  wniebogłosy, robił aniołki w kałużach, turlał się po podłożu, cały czas szczerząc się jak idiota. Potem wstał i zaczął wrzeszczeć, ile sił w płucach:
- ZAKOCHAŁEM SIĘ! I ONA TEŻ MNIE KOCHA! SŁYSZYCIE?! ZAKOCHAŁEM SIĘ!
- Harry, wariacie, chodź już.
- Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, jaki jestem teraz szczęśliwy, teraz, z tobą. - Znów złożył na mych ustach czuły pocałunek, a następnie ruszyliśmy na dół.
    Chłopaki świetnie się z nami dogadywali. Louis i Zuza opowiedzieli nam historię wczorajszego spotkania oraz oświadczyli, że są razem! Cyśka dopadła Liam'a, Han Zayn'a a Emila Niall'a, ale to już są trzy całkiem inne historię. My z Harry'm przyglądaliśmy się im z boku ciesząc się nawzajem swoją obecnością.
    Chłopcy towarzyszyli nam przez wszystkie dni pobytu w Londynie, niestety, mimo świetnie spędzonego czasu, musiałyśmy wracać. To właśnie było najgorsze. Po co dawać ludziom szczęście, jeśli się je potem brutalnie zabiera?
- Harry, ja nie chcę cię zostawiać. - Wtuliłam się w niego w niego wdychając zapach jego perfum.
- Nie martw się, wrócisz tu. - Odpowiedział przyciskając mnie mocniej do siebie.
 Ale, ale jak, kiedy? Harry, ja wracam do Polski.  Mówiłam przez łzy. Wtedy on odsunął mnie od siebie i wręczył zamkniętą kopertę. Zauważyłam, że dziewczyny dostały takie same prezenty. Otworzyłam ją, a następnie z poważnym wyraz twarzy zaczęłam czytać. Jednak kiedy doszłam so końca rozpromieniłam się. Chłopaki wręczyli nam...stypendia do liceum w Londynie!
- Ale...Jak ty to...- Zaczęłam zdziwiona.
- Ma się ten urok osobisty. - Puścił mi oczko nie kryjąc samozadowolenia.
- Ale Sylwia, nie wiem, czy ona się zgodzi...
- To już załatwione, byłem u niej wczoraj razem z dyrektorem liceum, do którego będziesz uczęszczać i tłumaczem. Zgodziła się, łatwiej ci będzie dostać się na medycynę, to jest specjalna szkoła o profilu naukowym. A mieszkać będziecie razem z nami w kompleksie.  Na razie we trzy, a kiedy Emilka i Han skończą gimnazjum również do nas dołączą. I co, zadowolona? - Nie mogłam nic z siebie wydusić, rzuciłam mu się na szyję i powiedziałam tylko:
- Wytrzymasz te 3,5 miesiąca?
- Będzie ciężko, ale jakoś dam radę. - Pocałował mnie w nos i ostatni raz przytulił.
    W autobusie rozmyślałam, jak wielkie szczęście mnie spotkało, że teraz wszystko zacznie się od od nowa, w stolicy Anglii, w cudownym Londynie. Z nową miłością, starymi przyjaciółkami. Jakoś się ułoży, ZAWSZE jakoś się układa.

KONIEC!

niedziela, 28 października 2012

Now is our time- Harry cz.4

    Cały następny dzień chodziłam jak zbity pies, na nic nie miała ochoty, nic mnie nie interesowało. Wieczorem znów wróciłam na dach, ale niestety oprócz starego wentylatora nie było tam nic...ani nikogo. Nie oczekiwałam, że Harry w ogóle może się zjawić, ale obiecałam,iż będę tu co noc...
         Cause trying not to love you
    Only goes so far...
      Grałam tylko Nickelback, ale oprócz ,,Never gonna be alone", gdyż ta piosenka wiązała się z pierwszym spotkaniem Hazzy. Tak wspaniałe, a zarazem tak bolesne wspomnienie. Kolejna łza spłynęła mi po policzku, jednak tylko pociągnęłam nosem i szybko starłam ją rękawem. Znów chciałam coś zagrać, ale byłam zbyt roztrzęsiona, więc odłożyłam gitarę i schowałam twarz w dłoniach. Nie musiałam nad sobą panować, więc dawałam upust emocją przez głośny szloch, przecież nikt mnie nie słyszał...
*oczami Harry'ego*
    Co ja najlepszego wyrabiam?! Naprawdę jestem tak bezduszny? Siedziałem za tym cholernym wentylatorem i przysłuchiwałem się wszystkiemu, przecież obiecałem, że będę na tym dachu co noc. Siedząc i słuchając jak gra, tylko upewniałem się co do moich uczuć do niej. Więc dlaczego nie poszedłem jej przeprosić, nie rzuciłem się w jej ramiona, nie błagałem o wybaczenie, dlaczego? Proste, bałem się, jestem słaby, nie na tyle silny, by spojrzeć w jej załzawione, zawiedzione oczy...Jednak wciąż duże, brązowe i piękne. Zakochałem się od razu. Teraz zrozumiałem, że ja po prostu nie dopuszczałem do siebie miłości, gdyż od raz bałem się odrzucenia, porażki. Skończony idiota! Los dał mi szansę, a ja ją po prostu zmarnowałem...Muszę to naprawić, słuchając jak ona rozpacza szepcząc moje imię serce mi pęka na miliony kawałeczków...Ale przecież mogę to zmienić! Wystarczy dobrze to rozegrać, jeśli Louis się sprawdzi, wszystko powinno być dobrze.
*oczami Louis'a*
- Harry ma problem = Louis pomaga, pfff...ja zawsze, ten skołtuniony dzieciak nie potrafi sam naprawić problemu, a rozwiązanie wybiera (choć spektakularne) cholernie zawiłe i trudne. Cały Styles... Lou, to proste, znajdź jej koleżanki, proszę...Jedno błagalne spojrzenie tych zielonych oczu a ja wymiękam, oczywiście! Znajdź je, to proste, jasne! Tylko, że budynek jest dość duży i mieszka w nim masa osób, ale nie, to łatwe, dasz rade, wierze w ciebie, uffff...cały Harruś. - Kląłem na chłopaka pod nosem przemierzając korytarze w poszukiwaniu 5 dziewczyn, których znałem jedynie imiona. - Mam je zacząć wołać czy co?! Przecież w życiu ich tak po prostu nie znajdę. - Miałem coraz większe wątpliwości, rozmyślając skręciłem w prawo i...oniemiałem. Oczywiście z wrażenia, na widok pewnej dziewczyny, ale nie jakiejś przypadkowej! Raczej...nietuzinkowej. Siedziała pod ścianą z książką Stephan'a King'a ,,Cujo". Na twarz opadały jej kosmyki szatynowych loków. Wyglądała tak niewinnie i słodko, miała na sobie jakiś duży sweter, który na niej wisiał, miałem ochotę ją,,,schrupać! ( Wiem, gadam jak Niall, ale myślę, że chłopak się nie obrazi.) Nie widziała mnie, więc podszedłem bliżej. Chciałem to zrobić subtelnie, ale mi nie wyszło bo potknąłem się o urządzenie di czyszczenia butów. Wyrwałem tym piękną nieznajomą z transu. Podniosła na mnie zdziwiony wzrok, a ja, chcąc się wytłumaczyć, po raz drugi potknąłem się, tym razem przez swoją niezdarność bo o własne nogi i wylądowałem na jej kolanach.       Zrobiłem się cały czerwony, a dziewczyna zaczęła się śmiać, tak pięknie śmiać...
- Zejdziesz ze mnie? - Spytała wciąż rozbawiona.
_A, no tak_ zagapiłem się zaliczając kolejną wtopę - przepraszam, wynagrodzę ci to, jestem, Louis. - Wyciągnąłem do niej rękę.
- Wiem, ja jestem Zuza.
- Susa...?
-Nie! - Znów zaczęła się śmiać - Zuza.
- Suza...?
- Zuza, Zu-Za - złapała moją twarz w swoje ciepłe, delikatne dłonie i zaczęła ją formować tak, bym mógł wymówić jej imię- Zu...Za! ZUZA! Umiem! - Cieszyłem się z sukcesu.
- Brawo, jestem z ciebie dumna!
- Dzięki, Zu...Z...A! - Nagle coś mi się przypomniało, 5 dziewczyn: Celine, Han, Emilie, Bald  (ang. Łysa ;p)  i....
- SZUKAŁEM CIĘ! - Krzyknąłem uradowany i porwałem dziewczynę w objęcia.
- Ej, bez przesady, aż tak się nie angażuj. - I....Kolejna wtopa, nie ma co, coś mi dzisiaj nie idzie. - Nie oto mi chodziło, potrzebuję cię, znaczy, my się potrzebujemy, ja Harry i w sumie Klaudia, chociaż jeszcze o tym nie wie, to, co zaraz ci powiem jest ściśle tajne, nikomu ani słowa, jasne? 
- Jak słońce, ale o co...- Zatkałem jej usta dłonią, gdyż usłyszałem kroki.
- SSman idzie. - Wyjaśniła szeptem Zuza.
- Gdzie możemy się schować?
- Yyyy....- Zastanawiała się chwilę - chodź - pociągnęła mnie za rękę, - Jest jeden pusty, otwarty pokój. - Ruszyliśmy w stronę wskazaną przez dziewczynę, a ja napisałem Harry'emu, który numer na pomieszczenie.
*oczami Harry'ego*
- Czy ona, często płakała? - Spytałem zawstydzony. Wyjaśniłem Zuzie, o dziwo zrozumiała, ale uświadomiła mi też, jak bardzo skrzywdziłem Klaudię.
- Od kiedy wróciła wczoraj do pokoju.
- Tak jak Harry! - Wyparował Lou. Chciałem się bronić....ale przed czym? To była prawda, zadałem rany również sobie.
- Kiedy chcecie to zrobić? - Zapytała Zuza.
- Pojutrze. - Odpowiedziałem po chwili zastanowienia.
- Czyli ma kolejny dzień zmarnować i przepłakać? - Spytała dziewczyna z wyrzutem.
- To dla mnie nie jest takie proste. - Próbowałem się tłumaczyć.
- Dla niej tym bardziej. - Odparła sucho.
- Dobrze, jutro wieczorem, na dachu, przypilnuj, żeby przyszła.
- Obiecała ci, nie złamie słowa. - No tak, ja też obiecałem, po moim poliku spłynęła łza, dlaczego zachowałem się ta...arogancko? Wciąż nie mogę tego pojąć.
- Dzięki za pomoc,  Z...usa. - Uśmiechnąłem się słabo, co Polka odwzajemniła. - Do jutra. - Pożegnałem ją uściskiem dłoni opuszczając pokój a następnie hotel tylnymi drzwiami, pod którymi stał mój samochód. Wsiadłem do środka i rozpłakałem się na dobre czekając na Lou.

wtorek, 23 października 2012

Now is our time- Harry cz. 3

 - Często mnie jeszcze będziesz straszył?- Spytałam z udawaną urazą. Uśmiechnął się tylko uwodzicielsko, cholera, jaki ona był przystojny! tak trudno się powstrzymać, żeby nie spróbować, jak smakują jego usta...Opanuj się! Czuję, że tracę dla niego głowę.
- O jakim talencie mówiłeś?- Spytałam znów wracając do siadu.
- O tej dziwnej, niezrozumiałej mowie.
- Niezrozumiałej? To jest proste jak 1+1=69!
- Mmm...69, moja ULUBIONA liczba! - Jego twarz na powrót rozjaśnił uśmiech, który odwzajemniłam.
    Dziś gadaliśmy o zespole Styles'a, o chłopakach oraz jaką ważną rolę w jego życiu spełnia przyjaźń z nimi. Ja opowiedziałam mu o swoich Lwach i o naszych w spólnych marzeniach dotyczących Londynu. Podzielałam zdanie Hazzy co do tego, iż przyjaźń jest bardzo potrzebną rzeczą.
- Mimo to, często czuje się samotny.- Powiedział Harry spuszczając wzrok, a z jego pięknych, zielonych oczu popłynęły łzy. Spadały na nadgarstki. Chłopak miał na sobie koszulkę na krótki rękaw i marynarkę z podwiniętymi rękawami, przyjrzałam się uważniej jego rękom...
- Harry, dlaczego ty się... samo okaleczasz?
- Bo kiedy nikt nie darzy cię prawdziwą, szczerą miłością, serce usycha...
- Ale masz przecież chłopaków i wspaniałych fanów!
- Ja potrzebuje kogoś, to by przy mnie był...tak na całe życie. Wiele kobie mnie wykorzystało, a potem odeszło, bawiły się ze mną, a raczej, mną, następnie zostawiając.
       Ja Cię kocham idioto! - Nie powiedziałabym tego jednak na głos, bałam się jego reakcji.
- Patrząc na te wszystkie pary chodzące po Londynie, po prostu mam wrażenie, że los nie chce mojego szczęścia. Ja wiem, chłopaki też nie mają dziewczyn, ale mieli! A ja...ja zawsze byłem partnerem do sex'u i tyle. - Słuchając go łzy ściekały mi po policzkach, nie mogłam już tłumić w sobie tego wszystkiego.
- Harry, a może ty po prostu nie wiesz, że ktoś cię kocha? - Wyszeptałam.
- Gdyby był ktoś taki, ja, ja zrobiłbym wszystko, rozumiesz? Wszystko! Chciałbym, żeby była najszczęśliwszą osobą na Ziemi, - chłopak unosił się coraz bardziej - żeby nigdy nie była smutna, byłbym jej podporą, pocieszeniem i wszystkim, czego by potrzebowała, byle tylko...- znów powrócił do smutnego tonu - byle mnie kochała, tak na prawdę, tak na zawsze. Ale takiej dziewczyny, której na początek wystarczyłaby tylko miłość, nie ma, a raczej nie jest mi pisana. Przecież nie wszyscy mogą być szczęśliwi, prawda? - Nie czekał na odpowiedź, znów spuścił głowę a jego zielone oczy napełniły się łzami.
- Harry! - krzyknęłam. Nie mogłam dłużej tego znosić. Chłopak podniósł głowę ze zdziwieniem, a ja patrząc mu głęboko w oczy złożyłam na jego ustach głęboki, namiętny pocałunek. Odwzajemnił go, lecz chyba nie do końca wiedział, co się dzieje.
- Klaudia? - Zapytał kiedy skończyłam go całować.
- Mówiłeś, że nikt Cię nie kocha...Byłeś w błędzie.
- Po co to robisz? Spojrzał na mnie poważnie, nie rozumiałam, co się dzieje.
- nie rozu....
- Dlaczego udajesz, że ci zależy? Jesteś taka jak inne, czego chcesz?! Moich pieniędzy, a może sławy? Spotkaliśmy się raptem wczoraj, a ty już wyznajesz, że mnie kochasz.
- Harry - łzy płynęły mi po policzkach - istnieje miłość od pierwszego wejrzenia.
- Ja już dawno nie wierze w miłość. - Odparł sucho.
- Dlaczego nie możesz mi zaufać?!?! - Byłam rozgoryczona i czułam do niego żal. nie nie odpowiedział, po prostu wstał i wyszedł, zostałam sama. Nie mogłam powstrzymać emocji, schowałam twarz w dłoniach, przyciskając kolana do siebie. Cała trzęsłam się od szlochu i bólu, który sprawiły słowa Styles'a. Otworzyłam się przed nim, a on tylko kopnął drzwi, by na powrót się zamknęły. Łykałam słone łzy, nie byłam tak bardzo smutna jeszcze nigdy, ręce mi się trzęsły, a oddech łapałam z trudem. Czułam, jakby świat o mnie zapomniał, jakbym była sama w całym swoim życiu, od początku skazana na przegraną... Ale nie byłam sama, chwyciłam gitarę i biegiem ruszyłam do pokoju. Otworzyłam z hukiem drzwi i tak samo szybko je zamknęłam, budząc tym dziewczyny, najbliżej miałam do łóżka Zuzi, więc szybko rzuciłam się w jej ramiona, po chwili miałam już koło siebie wszystkie przyjaciółki. Kiedy już uspokoiłam się, opowiedziałam im wszystko, od wczorajszej nocy, do dzisiejszego rozczarowania. Kiedy skończyłam mówić znów się rozpłakałam. Dziewczyny to zrozumiały, naprawdę chciałam j poznać z Harry'm i pewnie by się to stało, gdyby nie dzisiejszy wieczór...

niedziela, 14 października 2012

Now is our time- Harry cz.2

    - Jestem Harry
- Miło cię poznać, Harry- odpowiedziałam z uśmiechem- Ja jestem Klaudia!

- Dlaczego tak...inaczej to mówisz?
- Pochodzę z Polski, przyjechałąm na wycieczkę na półtora tygodnia.
- Aaaa.... Zaraz, to wy robiłyście tą akcje, że macie dla nas bigos! Przez was trzeba było szukać tego w całej Anglii, bo inaczej bylibyśmy skazani na wieczne marudzenia Niall'a!
- Ahahahahahhahaha- roześmiałam się promiennie na cały głos. - Więc wy to jednak czytacie!
- Oczywiście, że tak! Coś takiego naprawde poprawia humor - po tych słowach Styles spuścił głowe ze smutkiem. - To co, zagrasz mi?
    Usiadłam na dachu, a Harry na przeciwko mnie, choć w lekkiej odległości. Od jego ostatnich słów wydawał mi się zamyślony i nieobecny. Zaczęłam grać, a on się ocknął.
    I've been roaming around, always looking down at all I see.

  Painted faces, fill the places I can't reach
  You know that I could use somebody
  You know that I could use somebody
   Uwielbiałam, kiedy śpiewał, wkładał w to tyle uczucia! Samo spotkanie go, to spełnienie marzeń,a ja do tego jeszcze z nim grałam! Czy można chcieć czegoś więcej?

  I've been roaming around, always looking down at all I see.

   Zakończyłam na F i odłożyłam gitare obok, spojrzałam na zegarek, wpół do 12, dziwne, że dziewczyny już śpią, ale cóż, ich sprawa.

    Rozmawiałam z Harry'm bardzo długo, zdąrzyłam go poznać takim, jaki był na prawde, co poradzić, zakochałam się, czasem wystarcza krótka chwila, lecz nie wiedziałam co ( oprócz loków oczywiście) kłebi sie w głowie Styles'a. Nie powiedział również, co go zwabiło na ten właśnie dach. Znów zerknęłam na zegarek, za 15 trzecia , musiałam się zbierać, czekał mnie przecież kolejny dzień zwiedzania.
- Harry, muszę już iść, naprawde zrobiło się późno. - Mina loczka zrzedła, przygryzł dolną wargę spuszczając głowe. - Ale jutro się zobaczymy, prawda? - znów patrzył na mnie, zatraciłam się w jego zielonych oczach.
- Tak, będe tu każdej nocy.
- Obiecujesz? - Wyciągnął mały palec prawej ręki.
- Obiecuje. - Odpowiedziałm tym samym gestem.
- Dobranoc Klaudia.
- Dobranoc, Harry- pożegnałam go smutnym uśmiechem i ruszyłam do pokoju. Wystarczyło, że tylko weszłam do łóżka, a od razu zasnęłam, jednak w głowie cały czas miałam uśmiech ukazujący dołeczki w policzkach...
    Cały następny dzień płynął niemiłosiernie długo, gdyż dziś odwiedzaliśmy jakieś dwa muzea, a ja wprost nie mogłam doczekać się kolejnej nocy z Harry'm. Nic nie mówiłam koleżankom, ponieważ na pewno dziś poszłyby na dach razem ze mną, a ja najpierw chciałam poznać Styles'a lepiej i dopiero później przedstawić go dziewczynom, przecież mamy półtora tygodnia! Chociaż...to moje przyjaciółki, nie dam rady nie mówić niczego strasznie długo, po dzisiejszym spotkaniu zdam im relacje!
    Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, wreszcie wróciliśmy do hotelu, cały dzień czekałam jak na szpilkach, co oczywiście nie umknęło uwadzę Emilii.
- Ej, ty masz raka odbytu czy co? Czemu sie tak kręcisz?

- A, tak jakoś, debil ze mnie i tyle.
- To, to ja wiem od dawna, ale zachowujesz się po prostu...inaczej.

- To przez ten Londyn, energia mnie rozpiera i w ogóle.
- Ty coś ukrywasz...
- Ja? Skądże!
- I tak się dowiem, ciekawe tylko, czy chodzi o coś, czy o kogoś.
- Yyyy...O patrz! Nandos!
- Nandos? Nandos! NANDOS!!!- wykrzyknęły chórem wszystkie dziewczyny i ruszyły w tamtym kierunku, a ja za nimi. Tym razem mi się udało, ale muszę być bardziej ostrożna.Po tym incydencie wymykając się wieczorem z pokoju bardziej uważałam. Po cichu zabrałam instrument i na palcach wyszłam na korytarz delikatnie zamykając drzwi.
    Na dachu byłam pierwsza, więc usiadłam po turecku w tym samym miejscu, co wczoraj i zaczęłam grać ,,Do kołyski", wybór padł na tą piosenkę, gdyż brakowało mi ojczysteo języka, mało so słyszałam, z dziewczynami często, tak tylko, dla praktyki, rozmawiałyśmy po angielsku, więc stęskniłam się za ą pozornie trudną mową.
- Jednak masz więcej talentów.- Usłyszałam, teraz już znajomy, męski głos, jednak pod wpływem zaskoczenia znów przchyliłam się do tyłu. Ale tym razem nie znalazłam się całkowicie na podłodze, tylko w ramionach Harry'ego.

środa, 10 października 2012

Now is our time- Harry cz. 1


    Londyn- miasto marzeń, snów, nadziei. Miejsce spełniające podświadome pragnienia, wyimaginowany ideał. Wszyscy go pragną oraz chcą wierzyć, że właśnie tam znajdą szczęście, pieniądze lub miłość. Miasto dla wielu nieosiągalne, dziś, stoi przede mną otworem. Ten szum, zapach, widok, wszystko łączy się w jakąś niepojętą całość i cicho drażni umysł szepcząc ,,spróbuj"
    To dopiero próbka, taki przedsmak, bo w końcu jestem na szkolnej wycieczce, ale od kiedy pierwszy raz ukazał mi się na oczy Londyn, już wiem, że wrócę i wtedy zostanę na dłużej, kto wie, może i na całe życie? Przecież jestem w połowie swojej młodości. Za 2 miesiące opuszczę gimnazjum. ,,Koniec oznacza nowy początek"- doskonale pamiętam te słowa, chociaż często koniec, oznacza pożegnania, a pożegnania bolą. Ale niestety, przeszłość, to zwykłe wspomnienia, a przyszłość to życie, to jest ten czas, kiedy trzeba to zrozumieć i wybrać właściwie.
    Oczywiście nigdy nie rozstanę się z moimi najlepszymi przyjaciółkami, wraz z którymi snułam najróżniejsze marzenia o stolicy Anglii. Zuzia, Cyśka, Łysa, Hania i Emilka - przyjaciółki na zawsze...,,Co ma być to będzie, niebo znajdę wszędzie(...)"- ale tylko z nimi! Nieważne, jak bardzo ma być poplątane moje życie, ważne, by zawsze jakoś znaleźć drogę do nich, 5 aniołów.
    Pierwszym miejscem do odwiedzenia według programu był Big Ben wraz z London Eye. Będąc na diabelskim młynie oglądałyśmy zachód słońca, czas, by odpocząć, zrelaksować się...Nic bardziej mylnego! Londyn dopiero się budził. Zataczając to ogromne koło rozmyślałam o One Direction, przecież to ich miasto. Uwielbiałyśmy ten zespół tak długo, marzyłyśmy, aby spotkać chłopców...ale chyba przybycie do Anglii to trochę za mało. Nigdy ich nie poznałyśmy...i raczej to się nie zdarzy, wiele osób próbowało mi to uświadomić, że czas dorosnąć, żeby przestać wierzyć w bajki, skończyć z miłością do chłopaków, których się w życiu na oczy nie widziało....NIE! Trzeba trwać, trzeba wierzyć, dorastanie to pułapka, zawróć! Ludzie mówią: nie można mieć głowy w chmurach, trzymaj się blisko ziemi, tu jest bezpiecznie. A może ja nie chce czuć się bezpiecznie?! Może potrzebuje tej niepewności, strachu. Chcę czuć, że żyję, a tego nie da się osiągnąć nakładając szarą maskę obojętności i wtapiając się w tłum, chce się wyróżniać, coś osiągnąć i niczego nie żałować.
    Po godzinie autobus stał już pod schroniskiem młodzieżowym, w którym zatrzymaliśmy się na półtora tygodnia. Cudowne, londyńskie półtora tygodnia! W pokoju byłam oczywiście ze swoimi przyjaciółkami. Odstawiłam walizkę, torbę i gitarę na łóżko, instrument wzięłam za namową Zuźki, stwierdziła ona, że pewnie będzie sobie chciała pośpiewać (czyt. Pofałszować w akompaniamencie innych Lwów), nie protestowałam, muzyka to wyznacznik zabawy, co zdecydowanie popieram.
    Budynek, w którym nocowaliśmy był bardzo wysoki, taki starodawny drapacz chmur…no, może trochę przeze mnie wyidealizowany, Kiedy dziewczyny się rozpakowywały, ja poszłam rozejrzeć się po obiekcie. Zawsze byłam ciekawska i ciągnięta właśnie tą cechą dotarłam na dach. Widok był lepszy niż z London Eye. Miasto, w pełni życia ukazywało się z najlepszej strony, czułam magie bijącą z tego miejsca.
- O nie, na pewno nie będę dziś spać.- powiedziałam do siebie uśmiechając się pod nosem i wracając na dół.
    Kiedy wszystkie dziewczyny zasnęły, mogłam spokojnie opuścić pokój w swojej pidżamie z Cookiem Monster’a. Wzięłam ze sobą tylko gitarę. Był początek maja, dlatego też nie potrzebowałam okrycia.
    Na dachu panował półmrok, jednak dzięki bijącemu od miasta światłu wszystko było w miarę widoczne. Usiadłam na krawędzi spuszczając nogi na dół. Siedziałam tak przez chwile, zaciągając się brytyjskim powietrzem, rozkoszując się nim. Nie wiem, ile trwał ten stan, ale następnie wzięłam do rąk gitarę i zaczęłam grać ,,Neper Gonna Be Alone” Nicelback. Teraz miałam swój własny świat, zawsze tak było, zatracanie się w dźwiękach to czysta magia, wtedy nic się nie liczy. Zmieniłam pozycje, teraz siedziałam po turecku i zaczęłam grać ,,Wonderwall”, od kiedy usłyszałam tą piosenkę w wykonaniu One Direction, pokochałam ten utwór.
- Nie wiedziałem, że ktoś t przychodzi.- usłyszałam za sobą męski głos, który wyrwał mnie z zamyślenia, przez co przewróciłam się na plecy. Do moich uszu dobiegł cichy, słodki śmiech, dobrze, iż było na tyle ciemno, że chłopak nie zauważył moich rumieńców. Podniosłam się do pozycji stojącej. Nie widziałam dokładnie twarzy nieznajomego, ale jego głowę zdobiła burza loków.
- Yyyy…myślałam, że jestem sama.- Zaczęłam z lekkim uśmiechem. – Jak długo mnie słuchałeś?
- Wystarczająco, by stwierdzić, że chcę z tobą zaśpiewać! – Podszedł bliżej, widziałam jego promienny uśmiech, ukazujący dołeczki w policzkach, a jego zielone tęczówki odbijały się w ciemnościach, nie wierzyłaś w to, co się właśnie dzieje i w tego oto chłopaka, który stał przede mną.
- Ale…ja się na pewno zbłaźnię. – Powiedziałam spuszczając głowę w dół.
- Oj no proszę, dla mnie. – Złapał mnie za podbródek tak, że teraz patrzyłam m prosto w oczy. Nie mogłam nie ulec.
- Pfff… No dobra, tylko proszę, nie śmiej się.
- Masz to jak w banku!
-To…co chcesz, żebym ci zagrała?
- A co mam do wyboru? – Powiedział puszczając mi oczko.
- Nie wiem, może być każda piosenka twojego zespołu. – Odparłam…KURDE! Zdradziłam się, mam zdecydowanie za długi język.
- Znasz nas? – zdziwił się – I nie zaczęłaś krzyczeć?
- Pomyślałam, że możesz poczuć się dziwnie, kiedy zacznę się jarać i takie tam…
- Miałaś rację, dziękuję. – Posłał mi jeden ze swoich najlepszych, uwodzicielskich uśmiechów. Miałam nogi jak z waty, ale trzymałam się dzielnie.
- To może – wróciłam do tematu - ,,Use somebody”?
- Dobry wybór! – Pochwalił mnie loczek- ale najpierw, tak tylko dla zasady – podał mi rękę – jestem Harry.